wtorek, 23 września 2014

Chaos

                           

Zastanawiałaś się kiedyś co czują ludzie który nie widzą w sobie za grosz piękna?
Czy może sama tego doświadczasz?
 Takie myśli, najczęściej prowadzą do głębokiej depresji i obsesji na punkcie swojego ciała.                                                   Codziennie rano, ukrywasz się pod jak największą ilością ubrań, by tylko ludzie nie dostrzegli  twojego niedoskonałego, grubego ciała. 
Myślałaś też kiedyś nad ludźmi który są nękani przez tak zwane duchy?
Myślisz.. że dałabyś sobie radę z takim obciążeniem psychicznym?


 Tego ranka, wstałam bardzo wcześnie chociaż to była akurat sobota, jedyny dzień w którym mogłam się wyspać.  Problemy ze spaniem, pojawiły się jakoś 2 tygodnie temu i od tamtej pory wstaje codziennie o 4 rano, gdyż męczą mnie przeróżne przerażające obrazy w mojej głowie, podczas snu.   Tego wszystkiego nie da się logicznie wytłumaczyć, jest to tak ciężkie, że wolę męczyć się z tym sama. Przez brak odpoczynku, czuję się jak pusta lalka, chodząca przez cały dzień, bez cienia jakichkolwiek uczuć by wrócić do domu, do łóżka… Gdzie znowu położę się, zasnę na 3 godziny i ponownie wstanę o 4, przewlecze się bez życia, po domu.. By wejść do łazienki i ujrzeć kogoś kto nie ma za krzty szczęścia, odwagi, pewności siebie.
 Lustro niestety nie potrafi kłamać i pokazuje niewysoką, brunetkę z dużymi niebieskimi pustymi oczami, które są mocno podkrążone z  bladą wręcz białą skórą, pełnymi lekko sinymi od zimna ustami.
 Dla innych będąc ideałem, dla siebie samej jestem wrakiem człowieka, który nie jest niczego warty.
  Patrząc na swoje odbicie w lustrze, nie dziwiłam się dlatego nikt nie uważa mnie za piękną.
 Moje kąciki ust, uniosły się odrobinę do góry, zmuszając się do sztucznego uśmiechu.  Pierwsze zdanie jakie nasunęło mi się na myśl to „Boże, jak obrzydliwie.”
   W łazience było cicho, tylko ja momentami niektórymi ruchami niszczyłam tę przecudny spokój, który mnie otaczał.
 Chociaż… Czy na pewno to był spokój? Właściwie mogłabym stwierdzić że to chaos tak olbrzymi że nie daje sobie z nim rady, to chyba jest najbardziej przerażające. Istny chaos ukazany w spokoju.
 Schylam się nad umywalką by opłukać twarz, zimną wodą i wrócić z powrotem do swojego łóżka.
  Kładąc się ponownie, na miękkim materacu, napadają mnie myśli które nie są do końca wytłumaczalne. Wszystko jest poplątane, ale jednak wszystko wydaje się proste.
 Więc co jest czym?
Chaos, spokojem.
Niejasność, jasnością.
 Moje włosy, odrobinę już zniszczone, rozsypały się na białej poduszce idealnie ze sobą kontrastując.
  Wkładam do swoich uszu, swoje kochane słuchawki które ratują mnie przed rzeczywistością i ciszą.
I nareszcie, pierwsze prześliczne dźwięki pianina, które na moment uspakajają  mnie całą. Moje ciało rozluźnia się, a gęsia skórka pojawia się na gołych udach, rękach i karku. Przez chwilkę, parę sekund przestaje myśleć o tym co mnie o otacza. W pokoju, nie ma nikogo oprócz mnie, leżącej jak zwłoki na łóżku.  Okaz idealnego spokoju ducha, a jednocześnie tak bardzo niezrównoważonej osoby.
 Czy jestem psychiczna ?
 Nie wiem.
 Może.
A nawet jeśli…
To co?
Ktoś się przejmie?
Ktoś będzie się bał?
Jeśli tak.
To dobrze.
  Światło zgaszone, a za oknem jeszcze noc.. Znowu ta cisza, tylko co jakiś czas powiew mocniejszego wiatru. Niby nic się nie dzieje, a jednak  nie do końca.
  Księżyc, kojarzy mi się z tajemniczością i wielkim smutkiem którego nie da się racjonalnie wytłumaczyć drugiej osobie. Po prostu tak jest, księżyc od lat kojarzy się ludziom z czymś złym.. Bo pojawia się nocą, a ta pora.. to pora zła.
Bo jest ciemność, czerń.
  Zamykam oczy, układając dłonie z mp4 na swoim brzuchu. Muzyka nadal dociera do moich uszu, tak delikatna, ale z każdą sekundą  panino gra szybciej, a w pokoju robi się coraz chłodniej, skrzypce grają agresywniej bardziej do lewego ucha, a do prawego ucha ktoś mi szepcze, niestety.. dostrzegam że to już nie w nagraniu. Ktoś owiewa moje ucho oddechem, mówiąc coś niezrozumiałego, ale tak przerażającego że masz ochotę krzyczeć by tego nie słyszeć.
Lecz ja leże, bez życia, bez siły.
 Nagle muzyka, cichnie.
Znów powraca do swojego normalnego tępa, delikatnego dźwięku, który powinien uspokajać.
 Ale ja go już nie słyszę, to wszystko jest jakby w tle.
 Szept cichnie, lecz uczucie naciskania na ciało, jakby ktoś się na ciebie kładł i lodowaty oddech który pada wprost na Twoją twarz, jest w centrum mojej  uwagi.
  To wszystko wydaje się snem, ale nie, to jest właśnie rzeczywistość.
  Moje serce, dudni tak mocno, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi.
  Serca nigdy nie opanuje, ono żyje swoim życiem.
 Wyciągam moją lewą dłoń, do góry i otwieram oczy.
 W tym momencie muzyka znika, tak samo jak dziwne uczucie, ciężaru i oddechu.
 W pokoju robi się cieplej.
 A słońce wychodzi za horyzont, raniąc moje oczy swoimi promieniami.
 Jestem chaosem, który jest w spokoju.
To jakby krzta, zła w dobrze.
Boisz się mnie?
Nie robię nikomu krzywdy.
Ja po prostu jestem.
Istnieje.
Co nie oznacza żyć.
  Moja dłoń trzęsie się odrobinę, a każda żyła, mięsień i ścięgna widać, pod bladą skórą.
  Ja się siebie boję.
  Nie chce żyć, ale też nie chce umierać.
  Nawet jeśli wbiję sobie nóż, przetnę sobie żyły czy może powieszę się nie będzie miało to większego sensu.
  Bo, jeżeli naprawdę istnieje niebo i piekło.
  To trafię do piekła.
 A tak będę przeżywać jeszcze większą katorgę niż teraz.
 Uśmiechnęłam się, lecz to wyglądało tak bardzo kpiąco i fałszywie,  że sama siebie przerażałam.
 Ten dzień zaczął się tak samo jak każdy inny… więc..
- Dzień Dobry, mój aniele.- Szepnęłam zachrypniętym głosem, widząc małego chłopca w kąciku calutkiego białego pokoju. Poplamiony krwią, z pewnością nie swoją.. z dziecięcym uśmiechem, na twarzy, posiniaczony i z podartymi ubraniami, stał.
I istniał.
Tak samo jak ja.