piątek, 29 grudnia 2017

Sen








                                SEN





  Mogę opowiedzieć Ci historie o pewnej dziewczynie?
Zapewniam Cię, że z pewnością może Cię to zainteresować, jeżeli lubujesz się w horrorach, albo chorobach psychicznych.
Nie powiem nikomu, że interesujesz, czy równie mocno fascynujesz się psychicznie chorymi ludźmi. Jesteś tutaj anonimowy, więc proszę..
Rozluźnij się, usiądź wygodnie, wczuj się i... daj się ponieść swojej wyobraźni, tak abyś czuł ten dreszczyk emocji, po przeczytaniu do końca tej nocy.

Widziała przed sobą wielkie, potężne ciemne drzwi. Nic dookoła, tylko to jedno przejście, które przerażało swoim wyglądem. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, rozglądając się nerwowo, wokół siebie. Nic, tylko biel i delikatne szare zarysy, ledwo widzialne, nie przedstawiały niczego konkretnego. Oczy jej rozszerzyły się w zdenerwowaniu, a palce u dłoni zaczęły się poruszać i zaciskać na zmianę. Stała przed drzwiami i nie wiedziała co zrobić, co ona tutaj robi?
To sen ? Jawa ?
Tak, z całą pewnością jest to kolejny sen, przez który obudzi się z krzykiem na ustach.
- Wejdź. – Uszy aż jej drgnęły, a głowa dynamicznie odwróciła się w stronę zamkniętych drzwi. Od szyi, aż po koniec kręgosłupa przeszły ją nieprzyjemne dreszcze, a jasną skórę, oblał zimny pot.
- Po co ? – Nie spodziewała się, że jej głos będzie taki słaby, ledwie co słyszalny.
- Wejdź.- Ten delikatny głos, był przerażający. Oczy dziewczyny, już wyschnięte przez niemruganie, zaszły delikatną mgłą, a dłonie jej same chwyciły za klamkę. Czuła, że im szybciej wejdzie, tym szybciej obudzi się z koszmaru.
Drzwi zaskrzypiały cichutko, kiedy brunetka delikatnie je uchyliła , żeby spojrzeć przez szparkę, co znajduje się w środku.
Niewielki pokój z krzesłem na środku. Naprzeciw krzesła stało wielkie biurko, przed którym siedziała postać. Dziewczyna nie widziała dokładnych konturów. Wszystko było delikatnie zamazane, tak jakby nałożyła okulary, za dużą wadą. Wiedziała, że jest biało, tylko meble i postać przed nią były w ciemnych barwach. Brunetka, delikatnie zmrużyła oczy, chcąc ujrzeć jak najwięcej i dokładniej.
W myślach cały czas powtarzała sobie, że przecież to sen, kolejny nieprzyjemny sen.
- Usiądź, nie masz chyba się czego bać.- Postać mruknęła ponownie. Wiedziała, że skądś zna ten delikatny, ale bardzo sarkastyczny ton głosu. Wolnymi ruchami, ruszyła w stronę siedzenia. Przerażenie, coraz bardziej się w niej kłębiło, łącząc się z innymi nieprzyjemnymi uczuciami.
- Dlaczego tutaj jestem? – Odważyła się zapytać, siadając skulona w krześle. Za każdym razem, gdy tylko słyszała, głos słyszalny z naprzeciwka, czuła jak dostaje gęsiej skórki, a serce przyśpiesza swój rytm.
- To Ty nie wiesz? Przecież mówiliśmy, sobie ostatnio.. Masz zacząć rozumieć, samą sobie. Dlatego tutaj jesteś. Żeby porozmawiać, o tym, co Cię gnębi.- Istota, usiadła wygodnie na swoim miejscu. Brunetka, mająca włosy na twarzy, patrzyła uważnie, na każdy jej ruch, a słuch wytężyła do granic swoich możliwości.
- Nie chce rozumieć samej siebie.- Mruknęła, przysuwając kolana bliżej swojej klatki piersiowej. Czuła jak zbierała się w niej złość, z niewiadomego powodu. Postać uderza swoimi słowami, w czuły punkt gdzieś tam środku jej duszy, a to strasznie się jej nie podobało. Miała wrażenie, że z prawie dorosłej kobiety, znów staję się dzieckiem, które potrzebuje opieki i poczucia bezpieczeństwa.
- Dlaczego nie chcesz? Nie widzisz co robisz? -Dalej ten spokojny ton głosu, przepełniony cichutką ironią. – Co Ty robisz? – Zadała kolejne pytanie, na które pacjentka nie potrafiła odpowiedzieć, jasno i klarownie.
- Co ja robię? Ja? – Prychnęła, głośno wbijając nerwowo długie paznokcie w swoją i tak już poranioną skórę. Wiedziała, że nie robi sobie krzywdy. Nie w rzeczywistym świecie. Więc dlaczego w tym śnie jej ciało jest całe w bliznach, otwartych ranach, w których krew nie może zaschnąć? Skąd one się wzięły ? Atmosfera w pokoju zaczęła rosnąć. - Ze mną wszystko jest w porządku, nie mam żadnych problemów, więc nie rozumiem skąd te pytania.- Odpowiedziała dyplomatycznie, tak jak zawsze, gdy ktoś próbował wydobyć z niej więcej informacji, na które nie chciała odpowiadać.
- Mmm, może źle zaczęłam… Jak się czujesz?
- Może być, przeżyje.- Odpowiedziała bez zawahania się, a w brzuchu poczuła delikatne ukłucie.
- Kłamiesz.
- Dlaczego miałabym kłamać ? Nie lubię jak ktoś mnie wypytuje.- Mruknęła, czując się coraz bardziej zagrożona.
- Jesteś tutaj po to, żeby powiedzieć, jak się czujesz i co tak naprawdę Cię gnębi. Dobrze wiesz, że nie masz nikogo, kto mógłby Ciebie zrozumieć, więc tłumisz wszystkie negatywne uczucia wewnątrz siebie, ale wiedź, że jeżeli nie dasz im w końcu upustu, to może się to skończyć bardzo źle.- Słowa te były dla niej jak uderzenie w twarz. Znów ten nieprzyjemny skurcz żołądka.
„Dobrze wiesz, że nie masz nikogo”
To chyba prawda.
Smutna prawda, do której nigdy się nie przyzna.
- Wcale tak nie jest. Nie mów, proszę takim przykrych rzeczy.- Pewność w głosie, brunetki trochę zmalała. Wszystko dookoła zaczęło nabierać mocniejszych kształtów. Postać, która usiłowała wyciągnąć z niej wszystkie negatywne myśli i odczucia, również zaczynała nabierać ludzkich kształtów. Stawała się być coraz bardziej znajoma. Brunetka, przyciągając do siebie kolana, starała się za wszelką cenę dostrzec, kto był mówcą z naprzeciwka. Chciała wiedzieć, bo przecież musi znać tę osobę. To sen w którym, jej mózg, układał te wszystkie horrory, podając je jak na tacy, gdy ciało chciało odpocząć, poddać się przyjemnemu snu.
- Jesteś najgorsza, doprawdy.- Kobieca sylwetka, zbliżyła się o dwa kroki, powodując skrzypienie starych paneli.- Zobacz jaki świat budujesz sobie, wtedy kiedy masz się oddać odpoczynkowi. Uciekając od swoich problemów, sama doprowadzasz do przerażających snów, obrazów i dźwięków. Cała drżysz, budzisz się z krzykiem, nie możesz spojrzeć na siebie w lustrze, bo zaczynasz widzieć potwora, w ludzkiej masce.- Kobieca sylwetka, stała już prawie tylko trzy kroki od brunetki. Pstryknięciem palców, spowodowała, że wszystko dookoła oprócz nich stało się czarne.
-Wstań.- Rozkazujący głos, rozległ się po pustce. Nie odważyła się sprzeciwić. Mimo paraliżującego strachu, który miał kontrolę nad całym jej ciałem, wstała.
Stanęła naprzeciw kobiecej postaci. Zacisnęła wargi, powstrzymując łzy, napływające jej do szarych oczu. Czuła się taka zmęczona, bezsilna. Chciałaby mieć to już wszystko za sobą. Ciało ją bolało, słowa dźgały jak nożem, a przerażające myśli krążyły w jej głowie.
I co?
Niby to wszystko… Robi sobie sama?
-Gnijesz od środka, wiesz? – Syczący głos postaci, spowodował, że brunetka zacisnęła mocniej oczy, spuszczając głowę w dół.
Nie chce. Nie chce. Nie chce.
Dookoła zaczęła czuć, bardzo nieprzyjemny zapach. Tak jakby jakieś mięso leżało zbyt długo i powoli zaczęło się psuć.
Czuła naprzeciwko siebie, ciepło bijące od drugiego człowieka.
-Podnieś wzrok, spójrz na siebie.- Ktoś dotknął jej podbródka powodując, że uniosła głowę, otwierając zapłakane oko.
Oko.
Jedno.
Przez sobą miała lusterko, w którym zobaczyła swoją twarz. Niemy krzyk dostał się na jej usta, ciało zaczęło się trząść z strachu, jaki przeżywała.
Widziała w odbiciu, że jedno z jej oka zapadło się. Na jej miejscu, powstało wiele większych i mniejszych dziur, z których wydobywała się ropa. Dotknęła opuszkami palców, miejsce, w którym powinno być oko.
 Zrobiło się jej niedobrze. Powstrzymywała wymiociny, ale zimne poty były coraz mocniejsze.
Zapadnięte oko, można było wyciągnąć, ale wiązało się to z dotknięciem ropiejących dziur i wyprysków.
Łzy zaczęły się zbierać szukając ujścia, a ciało całe się trzęsło. Aż cud, że jeszcze stała na tak drżących nogach.
Głos uwiązł jej w gardle, ale musiała próbować wydobyć oko na zewnątrz.
-Mówiłam Ci, że gnijesz.- Usłyszała swój głos.
-Co?-Wypowiedziała ledwie słyszalnie. Patrząc na postać, która trzymała jej lusterko.
- Jesteś mną?- Jej głos drżał, ponieważ czuła jak zbiera się jej na wymioty.
- Tak. Patrz co nam zrobiłaś.- Sobowtór, wskazał na miejsce, gdzie powinno być oko, które tak samo ropiało, jak to które widziała w lusterku. Czuła jakby patrzyła na swoje odbicie, tylko że ona się nie uśmiechała, a jej odbicie już tak.
Odbicie naciągnęło mocno skórę, w okolicy oka.
Wypryski zaczęły pękać, a ropy zrobiło się jeszcze więcej, ale po krótkiej chwili zaczerwienione oko wypłynęło na wierzch.
Dziury, które były dookoła niego, nie zniknęły, miała wręcz wrażenie, że zrobiły się większe. Jej żołądek robił przewroty, Czuła jak zrobiła się blada.
Nie mogła już dłużej powstrzymywać mdłości.
Zaczęła wymiotować, tak mocno aż zabrakło jej powietrza.
- Wszyscy to widzą. Tylko Ty udajesz, że nie widzisz.- Sobowtór, mruknął do niej, wskazując na wszystkie twarze, które pojawiły się znikąd. Setki twarzy, które patrzyły się na nią z miną pełnego obrzydzenia.

  Zaczęła się krztusić własnymi wymiocinami. To wszystko to tylko sen.. sen..
Obudziła się.
Był ranek, a ona leżała cała przepocona w swoim łóżku. Włosy kleiły się do jej twarzy, a piżama do jej ciała.
Czuła, że płakała przez sen i że oddychała przez usta, ponieważ wargi miała całe zeschnięte.
Zerwała się z łóżka, lecąc do łazienki. Czuła, że mdłości, wcale nie opuściły jej po przebudzeniu.
Pierwsze co zrobiła, to spojrzała na siebie w lustrze.
Na szczęście z jej twarzą było wszystko w porządku. Żadnych ropiejących dziur ani wyprysków.
Dotykała palcami okolicę oka, mając nadal wrażenie, że coś z nim jest nie tak.
Nie wytrzymała.
Musiała znów się rozpłakać.
To było takie straszne, tak przerażające, że żadne ze słów, nie są w stanie opisać tego, co czuła.
- To był tylko sen..- Mruknęła, ocierając dłońmi łzy.
Chociaż powtarzała sobie to wielokrotnie, to i tak przez cały dzień miała wrażenie z jej okiem jest coś nie tak.
Miała wrażenie, że każdy, kto na nią patrzy widzi to zapadnięte oko zasłonięte, przez te wszystkie gnijące obrzydliwości.

piątek, 10 czerwca 2016

Cichy krzyk








Cichy krzyk



Moje dłonie żyją własnym życiem, doprawdy czasami zastanawiam się czy aby na pewno są one częścią mojego ciała! Mam tysiąc pomysłów, które krążą mi po głowie, ale nie ważne jakbym się nie starała, to, gdy dostaje laptopa z otwartym Wordem. Moje palce nieruchomieją, a w głowie pojawia się jedna biała plama, która zdaje się być nie do przebicia.
 Być może to tylko wyłącznie moja blokada, którą sobie sama stwarzam, gdzieś głęboko w podświadomości.
 Wszystko, co uda mi się wydusić, wydaje się być takie zupełnie pozbawione składu i sensu.
Zżera mnie ciekawość, dlaczego taki stan musi trwać tak długo?
Można to sobie wyobrazić, jakby ktoś, kto ma dużo do powiedzenia albo, chce obwieścić całemu światu jakąś bardzo ważną wiadomość i nie jest wstanie, a dlaczego?
Ponieważ sam sobie zakleił usta zwykłą szarą taśmą, a komuś rozkazał związać sobie dłonie w nadgarstkach.
 Dlaczego to zrobił?
Sam nie wie!
 Nie rozumie tego, co go powstrzymuje, ale być może gdzieś tam w zakamarkach swojego umysłu, zdaje sobie sprawę, co tak naprawdę jest powodem, ale nie chce żeby to była prawda, więc nadal oszukuje siebie i innych.
 Och, czy to nie jest czysta ironia?
Dość.
Doszłam do jednego bardzo ważnego wniosku, mianowicie-, Gdy piszę, wpadam w obłęd.
Zauważam więcej niż zwykle i dochodzę do psychologicznych​ wniosków, które jak nigdy, wpływają na moją psychikę. Czy potrafię pisać, nie będąc przygnębiona, smutna, zła, napalona, stęskniona..?
Wydaje mi się, że tu tkwi problem - nie potrafię. Gdy moja dusza jest wypełniona motylkami, wszystko się układa, czuje spokój i bezpieczeństwo, które opatula mnie ze wszystkich stron, nie jestem wstanie dać rozwiązać sobie rąk, by stworzyć coś nad wyraz pięknego.
 Uwielbiam opisywać, psychozę, smutek, strach, mrok.
 Czuje się w tym jak rybka w wodzie nawet, jeśli brzmi to ironicznie..
Odnajduje siebie w takim malutkim pokoiku, gdzie ściany zbudowane są z kartek, które wypełnione są moimi przerażającymi przemyśleniami, historiami które, wstrząsnęłyby nie jedną osobą, która z natury jest niepoprawnym optymistą.
Bawię się zamknięta w tym pokoiku, pogrubiając jeszcze bardziej ściany ze wszystkich stron nowymi pomysłami.
Potem, gdy już skończy się czas na zabawę i przyjemności czas wrócić, do normalnego życia, które nie ma za grosz już tych przerażających i krwawych scen.
 Niechęć by te wszystkie myśli, które zostały stworzone w tym moim małym pokoju, zostały przeczytane przez najbliższe osoby, jest bardzo silna. Grupa ludzi, którzy mnie nie znają, mogą przeczytać to, co stworzyłam będąc w swoim świecie..
Ale ludzie bliscy memu sercu, nie mogą nigdy w życiu zapukać do drzwi tamtego pokoiku, który jest głęboko we mnie. Gdyby tylko uchylili delikatnie drzwi.. nigdy by już nie spojrzeli na mnie tak samo.
Wniosek nasuwa się sam... Zamknąć na kluczyć drzwi, żeby już nikt nie miał dostępu do tego szaleńczego pokoiku, nawet ja...
 Czy może robić nadal to, co się kocha, czyli zwariować raz na jakiś czas?
 I narazić siebie na kolejne samotne dni..? 

wtorek, 23 września 2014

Chaos

                           

Zastanawiałaś się kiedyś co czują ludzie który nie widzą w sobie za grosz piękna?
Czy może sama tego doświadczasz?
 Takie myśli, najczęściej prowadzą do głębokiej depresji i obsesji na punkcie swojego ciała.                                                   Codziennie rano, ukrywasz się pod jak największą ilością ubrań, by tylko ludzie nie dostrzegli  twojego niedoskonałego, grubego ciała. 
Myślałaś też kiedyś nad ludźmi który są nękani przez tak zwane duchy?
Myślisz.. że dałabyś sobie radę z takim obciążeniem psychicznym?


 Tego ranka, wstałam bardzo wcześnie chociaż to była akurat sobota, jedyny dzień w którym mogłam się wyspać.  Problemy ze spaniem, pojawiły się jakoś 2 tygodnie temu i od tamtej pory wstaje codziennie o 4 rano, gdyż męczą mnie przeróżne przerażające obrazy w mojej głowie, podczas snu.   Tego wszystkiego nie da się logicznie wytłumaczyć, jest to tak ciężkie, że wolę męczyć się z tym sama. Przez brak odpoczynku, czuję się jak pusta lalka, chodząca przez cały dzień, bez cienia jakichkolwiek uczuć by wrócić do domu, do łóżka… Gdzie znowu położę się, zasnę na 3 godziny i ponownie wstanę o 4, przewlecze się bez życia, po domu.. By wejść do łazienki i ujrzeć kogoś kto nie ma za krzty szczęścia, odwagi, pewności siebie.
 Lustro niestety nie potrafi kłamać i pokazuje niewysoką, brunetkę z dużymi niebieskimi pustymi oczami, które są mocno podkrążone z  bladą wręcz białą skórą, pełnymi lekko sinymi od zimna ustami.
 Dla innych będąc ideałem, dla siebie samej jestem wrakiem człowieka, który nie jest niczego warty.
  Patrząc na swoje odbicie w lustrze, nie dziwiłam się dlatego nikt nie uważa mnie za piękną.
 Moje kąciki ust, uniosły się odrobinę do góry, zmuszając się do sztucznego uśmiechu.  Pierwsze zdanie jakie nasunęło mi się na myśl to „Boże, jak obrzydliwie.”
   W łazience było cicho, tylko ja momentami niektórymi ruchami niszczyłam tę przecudny spokój, który mnie otaczał.
 Chociaż… Czy na pewno to był spokój? Właściwie mogłabym stwierdzić że to chaos tak olbrzymi że nie daje sobie z nim rady, to chyba jest najbardziej przerażające. Istny chaos ukazany w spokoju.
 Schylam się nad umywalką by opłukać twarz, zimną wodą i wrócić z powrotem do swojego łóżka.
  Kładąc się ponownie, na miękkim materacu, napadają mnie myśli które nie są do końca wytłumaczalne. Wszystko jest poplątane, ale jednak wszystko wydaje się proste.
 Więc co jest czym?
Chaos, spokojem.
Niejasność, jasnością.
 Moje włosy, odrobinę już zniszczone, rozsypały się na białej poduszce idealnie ze sobą kontrastując.
  Wkładam do swoich uszu, swoje kochane słuchawki które ratują mnie przed rzeczywistością i ciszą.
I nareszcie, pierwsze prześliczne dźwięki pianina, które na moment uspakajają  mnie całą. Moje ciało rozluźnia się, a gęsia skórka pojawia się na gołych udach, rękach i karku. Przez chwilkę, parę sekund przestaje myśleć o tym co mnie o otacza. W pokoju, nie ma nikogo oprócz mnie, leżącej jak zwłoki na łóżku.  Okaz idealnego spokoju ducha, a jednocześnie tak bardzo niezrównoważonej osoby.
 Czy jestem psychiczna ?
 Nie wiem.
 Może.
A nawet jeśli…
To co?
Ktoś się przejmie?
Ktoś będzie się bał?
Jeśli tak.
To dobrze.
  Światło zgaszone, a za oknem jeszcze noc.. Znowu ta cisza, tylko co jakiś czas powiew mocniejszego wiatru. Niby nic się nie dzieje, a jednak  nie do końca.
  Księżyc, kojarzy mi się z tajemniczością i wielkim smutkiem którego nie da się racjonalnie wytłumaczyć drugiej osobie. Po prostu tak jest, księżyc od lat kojarzy się ludziom z czymś złym.. Bo pojawia się nocą, a ta pora.. to pora zła.
Bo jest ciemność, czerń.
  Zamykam oczy, układając dłonie z mp4 na swoim brzuchu. Muzyka nadal dociera do moich uszu, tak delikatna, ale z każdą sekundą  panino gra szybciej, a w pokoju robi się coraz chłodniej, skrzypce grają agresywniej bardziej do lewego ucha, a do prawego ucha ktoś mi szepcze, niestety.. dostrzegam że to już nie w nagraniu. Ktoś owiewa moje ucho oddechem, mówiąc coś niezrozumiałego, ale tak przerażającego że masz ochotę krzyczeć by tego nie słyszeć.
Lecz ja leże, bez życia, bez siły.
 Nagle muzyka, cichnie.
Znów powraca do swojego normalnego tępa, delikatnego dźwięku, który powinien uspokajać.
 Ale ja go już nie słyszę, to wszystko jest jakby w tle.
 Szept cichnie, lecz uczucie naciskania na ciało, jakby ktoś się na ciebie kładł i lodowaty oddech który pada wprost na Twoją twarz, jest w centrum mojej  uwagi.
  To wszystko wydaje się snem, ale nie, to jest właśnie rzeczywistość.
  Moje serce, dudni tak mocno, jakby chciało wyskoczyć mi z piersi.
  Serca nigdy nie opanuje, ono żyje swoim życiem.
 Wyciągam moją lewą dłoń, do góry i otwieram oczy.
 W tym momencie muzyka znika, tak samo jak dziwne uczucie, ciężaru i oddechu.
 W pokoju robi się cieplej.
 A słońce wychodzi za horyzont, raniąc moje oczy swoimi promieniami.
 Jestem chaosem, który jest w spokoju.
To jakby krzta, zła w dobrze.
Boisz się mnie?
Nie robię nikomu krzywdy.
Ja po prostu jestem.
Istnieje.
Co nie oznacza żyć.
  Moja dłoń trzęsie się odrobinę, a każda żyła, mięsień i ścięgna widać, pod bladą skórą.
  Ja się siebie boję.
  Nie chce żyć, ale też nie chce umierać.
  Nawet jeśli wbiję sobie nóż, przetnę sobie żyły czy może powieszę się nie będzie miało to większego sensu.
  Bo, jeżeli naprawdę istnieje niebo i piekło.
  To trafię do piekła.
 A tak będę przeżywać jeszcze większą katorgę niż teraz.
 Uśmiechnęłam się, lecz to wyglądało tak bardzo kpiąco i fałszywie,  że sama siebie przerażałam.
 Ten dzień zaczął się tak samo jak każdy inny… więc..
- Dzień Dobry, mój aniele.- Szepnęłam zachrypniętym głosem, widząc małego chłopca w kąciku calutkiego białego pokoju. Poplamiony krwią, z pewnością nie swoją.. z dziecięcym uśmiechem, na twarzy, posiniaczony i z podartymi ubraniami, stał.
I istniał.
Tak samo jak ja.