piątek, 10 czerwca 2016

Cichy krzyk








Cichy krzyk



Moje dłonie żyją własnym życiem, doprawdy czasami zastanawiam się czy aby na pewno są one częścią mojego ciała! Mam tysiąc pomysłów, które krążą mi po głowie, ale nie ważne jakbym się nie starała, to, gdy dostaje laptopa z otwartym Wordem. Moje palce nieruchomieją, a w głowie pojawia się jedna biała plama, która zdaje się być nie do przebicia.
 Być może to tylko wyłącznie moja blokada, którą sobie sama stwarzam, gdzieś głęboko w podświadomości.
 Wszystko, co uda mi się wydusić, wydaje się być takie zupełnie pozbawione składu i sensu.
Zżera mnie ciekawość, dlaczego taki stan musi trwać tak długo?
Można to sobie wyobrazić, jakby ktoś, kto ma dużo do powiedzenia albo, chce obwieścić całemu światu jakąś bardzo ważną wiadomość i nie jest wstanie, a dlaczego?
Ponieważ sam sobie zakleił usta zwykłą szarą taśmą, a komuś rozkazał związać sobie dłonie w nadgarstkach.
 Dlaczego to zrobił?
Sam nie wie!
 Nie rozumie tego, co go powstrzymuje, ale być może gdzieś tam w zakamarkach swojego umysłu, zdaje sobie sprawę, co tak naprawdę jest powodem, ale nie chce żeby to była prawda, więc nadal oszukuje siebie i innych.
 Och, czy to nie jest czysta ironia?
Dość.
Doszłam do jednego bardzo ważnego wniosku, mianowicie-, Gdy piszę, wpadam w obłęd.
Zauważam więcej niż zwykle i dochodzę do psychologicznych​ wniosków, które jak nigdy, wpływają na moją psychikę. Czy potrafię pisać, nie będąc przygnębiona, smutna, zła, napalona, stęskniona..?
Wydaje mi się, że tu tkwi problem - nie potrafię. Gdy moja dusza jest wypełniona motylkami, wszystko się układa, czuje spokój i bezpieczeństwo, które opatula mnie ze wszystkich stron, nie jestem wstanie dać rozwiązać sobie rąk, by stworzyć coś nad wyraz pięknego.
 Uwielbiam opisywać, psychozę, smutek, strach, mrok.
 Czuje się w tym jak rybka w wodzie nawet, jeśli brzmi to ironicznie..
Odnajduje siebie w takim malutkim pokoiku, gdzie ściany zbudowane są z kartek, które wypełnione są moimi przerażającymi przemyśleniami, historiami które, wstrząsnęłyby nie jedną osobą, która z natury jest niepoprawnym optymistą.
Bawię się zamknięta w tym pokoiku, pogrubiając jeszcze bardziej ściany ze wszystkich stron nowymi pomysłami.
Potem, gdy już skończy się czas na zabawę i przyjemności czas wrócić, do normalnego życia, które nie ma za grosz już tych przerażających i krwawych scen.
 Niechęć by te wszystkie myśli, które zostały stworzone w tym moim małym pokoju, zostały przeczytane przez najbliższe osoby, jest bardzo silna. Grupa ludzi, którzy mnie nie znają, mogą przeczytać to, co stworzyłam będąc w swoim świecie..
Ale ludzie bliscy memu sercu, nie mogą nigdy w życiu zapukać do drzwi tamtego pokoiku, który jest głęboko we mnie. Gdyby tylko uchylili delikatnie drzwi.. nigdy by już nie spojrzeli na mnie tak samo.
Wniosek nasuwa się sam... Zamknąć na kluczyć drzwi, żeby już nikt nie miał dostępu do tego szaleńczego pokoiku, nawet ja...
 Czy może robić nadal to, co się kocha, czyli zwariować raz na jakiś czas?
 I narazić siebie na kolejne samotne dni..? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz